30 listopada 2010

Food & Friends


Lubię rozmawiać o jedzeniu. Oglądać programy o jedzeniu. Czytać książki i czasopisma, szperać w internecie. Pisać o jedzeniu - jak widać - też lubię, choć miewam kłopoty z systematycznością...

Gdy więc trafiłam w kiosku na czasopismo Food & Friends - nie omieszkałam kupić. Cóż za pokusa: "polska edycja jednego z najlepszych europejskich magazynów kulinarno - lifestyle'owych".
Co prawda przez dobrą chwilę zastanawiałam się, czy aby hasło "dodajemy smaku do twojego życia" jest z tych najzręczniejszych. Ale wstęp zapowiadał się nieźle - mowa w nim o przyjaźni przez Bałtyk, o wspólnej pasji gotowania. Coś, co Tygryski lubią...

W środku zaś... ciekawe zdjęcia, nie zawsze trafnie dobrane czcionki. I ta mania wyróżniania niektórych słów... Tłumaczenia, którym czasem brak lekkości... Jeżeli chodzi o przepisy, to nie odczuwałam przymusu - jak w przypadku Food & Travel - by niezwłocznie coś przygotować (odczułam za to a i owszem przymus posiadania jednego z naczyń, niestety jak na złość to konkretne nie było opisane nazwą i producentem). Wydaje mi się, że przed "F&F" jeszcze sporo pracy, ale na pewno będę im się przyglądać życzliwym okiem...

Przy okazji czytania wypłynęła kwestia "jedzenia i przyjaciół". Tak wiele moich znajomości (i kilka przyjaźni) zaczęło się od "garów". Tak wiele spotkań toczy się wokół tematów jedzeniowych.
I choć nie wszystkie spotkania były udane, nie wszystkie znajomości są kontynuowane, tak moi przyjaciele jak i jedzenie to trwały element każdego dnia.

Weźmy choćby ostatnią chętkę na wafle z masą. Chodziły za mną, i chodziły. Aż w końcu zrobiłam deser, który jako żywo może być ilustracją kulinarno - internetowej przyjaźni oraz więzi i wymiany kulturowej pomiędzy Polską a Szwecją...
Składniki:
  • wafle,
  • puszka skondensowanego słodzonego mleka kakaowego - jakoś tak nie było na nie innego pomysłu,
  • dżem z maliny moroszki,
  • tabliczka (125g) czekolady gorzkiej 70%,
  • łyżka masła
Puszkę mleka (zamkniętą) włożyć do garnka, zalać wodą - tak by przynajmniej 3/4 było zakryte i gotować na wolnym ogniu przez około 2 godziny. Przed otwarciem ostudzić. Smarować wafle na przemian: masą "kajmakową" i dżemem i układać piętrowo. Zakończyć suchym. Obciążyć deską do krojenia i wrzucić na noc do lodówki. Następnego dnia w rondelku stopić czekoladę z masłem, oblać przekładańca z wierzchu (i jeżeli wystarczy polewy po bokach). Kroić, gdy czekolada zastygnie.

Tak, zgadliście. Powyższy przepis, który nie zawiera w sobie absolutnie niczego odkrywczego, jest jedynie pretekstem do pochwalenia się i zaprezentowania na blogu prześlicznego talerzyka autorstwa LidKi z bloga Na 4 ręce. Tam właśnie widać radość jedzenia i tworzenia czegoś razem, poprzez Bałtyk...

7 komentarzy:

Amber pisze...

Z ciekawością czytam opinie na temat F&F.Przeważnie są krytyczne. Widać,że nie lubimy nowości i niechętnie dajemy im szansę. Może jednak warto się przyjrzeć nowemu...

Pinos pisze...

Amber ja bardzo lubię nowości; dlatego tak kręcę nosem, szczególnie na warstwę edytorsko-językową...

Zielenina pisze...

no właśnie, mnie też ta gazeta nie zachwyciła, ilość reklam poraża, nie da się tej gazety komfortowo czytać. Poza tym praktycznie samo mięcho :/ Może się rozkręcą.

thiessa pisze...

Nie wiedzialam. A ten numer pazdziernikowy jeszcze jest w sprzedazy?

PS. z linkiem do bnloga "na 4 rece" cos nie teges...

Pinos pisze...

Zielenino nadmiar mięcha podnosili także inni :) Co do reklam, to ja bym wolała np. czytać o imperium Likusów na raty... :)

Thiesso wczoraj widziałam w Inmedio na stacji metra, więc jak najbardziej dostępny. Dziękuję za czujność :)

LidKa pisze...

Mnie jest bardzo miło też:)

Ewelina Majdak pisze...

I proszę wszyscy mają piękne talerze LidKi :)
Już Żabę straszyłam że jej kiedyś jeden zabiorę bo ma trzy :)
Ja mam nadzieję, że te moje przyjaźnie się utrzymają bo jak na razie jedna nie wytrzymała próby...