21 sierpnia 2013

Polędwiczki wieprzowe z sosem jarzębinowym i smażoną kaszą krakowską. Gotuję po Małopolsku.

W ramach Małopolskiego Festiwalu Smaku zorganizowano w tym roku konkurs dla blogerów pod hasłem Gotuję po Małopolsku. Motywem przewodnim miał być czerwony Koral Małopolski. Co oznaczało, że krakowsko-kazimierzowska zupa kminkowa raczej się nie nadawała - chyba, żeby utopić w niej sznur korali...
Ale sami powiedzcie - czyż korale nie kojarzą Wam się z jarzębiną? To tak oczywiste, że aż nie odkrywcze :) 
Na jarzębinę zaraz się zacznie sezon... tymczasem z uwagi na zawartość w surowych owocach trującego kwasu, w zasadzie nie ma u nas tradycji jej przetwarzania (pomijając naturalnie jarzębiak). A przecież wystarczy ją przemrozić (lub zblanszować)...
Kasza krakowska to niepalona, łamana kasza gryczana. Używana do zup, jako dodatek do dań głównych, składnik deserów. Jak każda kasza, nieco zapomniana, i jak każda, mocno niedoceniana. Po raz pierwszy przygotowaną jak polentę, widziałam na blogu Kasza Prodżekt u Quinoamatorki. Kupiłam. W zasadzie możecie w ciemno kupować wszystko, co tam znajdziecie...

Kasza krakowska, wieprzowina z kuchni galicyjskiej jak najbardziej... korale są...


Z poniższych składników uzyskamy 4 większe lub 6 mniejszych porcji.
  • dwie średniej wielkości polędwiczki wieprzowe (zapewne około kilograma mięsa),
  • olej, sól, pieprz, odrobina cukru - do marynowania; 
Sos:
  • 1 szklanka przemrożonej jarzębiny,
  • 300g czerwonych, bardzo dojrzałych śliwek, wypestkowanych i obranych ze skórki,
  • 1 cebula, drobno posiekana,
  • 1 łyżka miodu (ew. więcej),
  • 2x50 ml miodu pitnego,
  • po pół łyżeczki mielonych: cynamonu, goździków i ziela angielskiego;
Kasza:
  • 1 szklanka kaszy krakowskiej (niepalonej, łamanej kaszy gryczanej),
  • 2 szklanki wody,
  • 1 szklanka drobno posiekanej białej części pora,
  • kilka gałązek tymianku,
  • sól, pieprz ziołowy, olej do smażenia;
  1. Polędwiczki czyścimy z błon i widocznego tłuszczu. Przecinamy każdą na 2 lub 3 części - w zależności od rozmiaru. Obtaczamy w oliwie, posypujemy solą i pieprzem i odrobiną - naprawdę odrobiną, mniej niż łyżeczka na całość - cukru. Odstawiamy do lodówki na około 4 godziny.
  2. Do garnka o grubym dnie wrzucamy jarzębinę, śliwki i cebulę. Dodajemy miód, 50ml miodu pitnego i przyprawy. Gotujemy na małym ogniu, w miarę potrzeby doprawiając do smaku miodem i przyprawami... W tej formie można gorący sos zapakować do słoików - jako chutney.
  3. Gotujemy wodę z tymiankiem (tymianek wyrzucamy przed dodaniem kaszy) i do wrzącej, osolonej, wsypujemy opłukaną na sicie kaszę. Na patelni na oleju podsmażamy powoli pora. Gdy kasza w garnku zacznie gęstnieć, mieszamy - żeby nie przywarła. Kiedy dojdzie prawie do konsystencji budyniu, dodajemy pora. Całość solimy i doprawiamy pieprzem ziołowym. Przekładamy na patelnię po smażeniu pora, rozprowadzamy równą warstwą i studzimy.
  4. Na mocno rozgrzanej patelni - najlepiej takiej, którą można włożyć do gorącego piekarnika -  obsmażamy polędwiczki. Następnie nakrywamy folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na jakieś 5 minut. Wyjmujemy, zdejmujemy z patelni i odkładamy na kilka minut w ciepła miejsce - nadal pod folią. Patelnię ponownie wstawiamy na gaz (nie myjąc) i deglasujemy: zalewamy drugą pięćdziesiątką miodu pitnego, zdrapujemy łyżką przysmażone kawałeczki mięsa. Odparowujemy a następnie dodajemy jarzębinę ze śliwkami. Mieszamy i krótko przesmażamy.
  5. Z kaszy wykrawamy żądane kształty i podsmażamy na średnio rozgrzanej - czystej - patelni, na złoto, z obu stron. Albo wstawiamy razem z polędwiczkami do piekarnika.
Na talerze rozkładamy placki kaszy, plastry polędwiczek i wszystko polewamy sosem. Podajemy z najprostszą sałatą z sosem vinaigrette...



15 sierpnia 2013

Małżeństwo doskonałe: łosoś i cukinia. Kolacja.

Zdawało mi się, że każdy zna. Że wszyscy wiedzą: cukinia i łosoś, do tego śmietana, serek twarogowy, serek kozi... Na tysiąc sposobów, w tysiącu odsłon... Makaron, placuszki, roladki...

A jednak nie wszyscy.
To miłe, gdy robiąc leniwą kolację letnią, od niechcenia, taką, żeby nie przerywać rozmowy, żeby się zanadto nie rozpraszać, można komuś znienacka podarować kuchenne olśnienie. No, olśnionko...

Plastry cukinii (jeżeli ukroimy dość duże i po skosie, będzie łatwiej i szybciej), lekko posolone i skropione oliwą, grillujemy. Serek twarogowy - z najprostszych - mieszamy z posiekanymi kiełkami brokuła (albo i nie). Plastry wędzonego łososia kroimy na mniejsze kawałki. Wszystko można oprószyć papryką - słodką. Albo pieprzem.
Ot i tyle...