24 lutego 2009

Potrawa, której nie było


W dzisiejszej odsłonie naszej kryminalnej zabawy zbrodnia goni zbrodnię. A wszystko to w związku ze stworzoną przez Manuela Vázquez Montalbána postacią Pepe Carvalho, prywatnego detektywa z Barcelony, byłego komunisty i agenta CIA, smakosza, wielbiciela kuchni katalońskiej.

Bo zbrodnią jest inspirować się książkami Montalbana w samym środku polskiej zimy. Jak można nie przyrządzić katalońskiego specjału - pa amb tomàquet, opisywanego w tylu książkach tego autora? Niemniej jednak zbrodnią dalece poważniejszą byłoby sięgnięcie po pomidory, niezbędne wszak do chleba z pomidorem, w lutym. Więc z westchnieniem zachowam poniższy fragment w pamięci, na bardziej sprzyjające czasy...

(...) Kelner dostarczył Sanchezowi Bolinowi przekąski i współbiesiadnicy wzięli udział w ceremonii przyrządzania chleba z pomidorem. Pisarz przekroił owoc na pół, starannie wcierając każdą połówkę w kromkę chleba, aż pokryła się miąższem, sokiem i pestkami. Zastosował specjalną technikę, polegającą na starciu pomidorowego miąższu skórką od chleba, co ułatwiło równomierne rozsmarowanie, i kiedy już uzyskał gładką powierzchnię o różowym zabarwieniu, posypał ją solą, skropił kromkę wzdłuż i wszerz oliwą, po czym dwoma palcami ścisnął brzegi chleba, żeby lepiej rozprowadzić oliwę.
- To jest dobre? – zapytała żona akademika.

- To jest po prostu osobliwe, Dulcyneo.

(...)
- Ma pan przed sobą cud kulturowego melanżu, owoc spotkania kultury europejskiego zboża, amerykańskiego pomidora, śródziemnomorskiej oliwy z oliwek i soli, soli ziemi uświęconej przez kulturę chrześcijańską. Ten cud kulinarny objawił się Katalończykom zaledwie dwa wieki temu, ale do tego stopnia byli świadomi wagi tego odkrycia, że uczynili z niego symbol tożsamości, równie istotny jak język lub mleko matki. Do tego stopnia jest to cud kulturowy, że my, mieszańcy, skatalonizowani imigranci, przyjęliśmy chleb z pomidorem jak ambrozję sprzyjającą naszej integracji.
(…)
Coraz więcej ciekawskich podchodziło do stolika, gdzie Sanchez Bolin smarował kromki chleba, i tak szybko rosło zapotrzebowanie na degustację, że trzeba było wyznaczyć Monę do roli pomocnika, a kelnerzy musieli krążyć tam i z powrotem, żeby sprostać zamówieniom w owym cudownym rozmnożeniu chleba i pomidora, bo wnet uformował się wokół krąg wygłodniałych gości, potem zaś długa kolejka po mannę, którą Mona rozdzielała z okrzykami zachęty.
(...)*

Gdzież jesteście, pomidory...

Z kryminałem


_______________________
Manuel Vázquez Montalbán, Nagroda, Noir Sur Blanc 2002


2 komentarze:

Bea pisze...

Brawa dla tej pani za post bez tytulowej potrawy w lutym!!! :)

Pinosie, chce Ci tez pogratulowac calego tego pomyslu, oryginalna i kreatywna z Ciebie osoba! Podziwiam :)

I pozdrawiam serdecznie :)

Pinos pisze...

Bardzo Ci dziękuję, Beo. Tak pochwała z Twoich ust to naprawdę coś :oD