06 czerwca 2012

Pa amb tomàquet - kataloński chleb z pomidorem

Od kwietnia w każdą sobotę, gdy tylko czas i pogoda pozwalają, udajemy się z rowerem na targ w Falenicy. Niezależność od kapryśnie, nieregularnie, a w dodatku ślimaczo jeżdżącej komunikacji miejskiej jest bezcenna. Podobnie jak delikatna opalenizna, którą mogłam się pochwalić w początkach maja ;) Rower okazał się być świetnym kumplem, ze zrozumieniem reagującym na zmianę tempa czy trasy, a w dodatku ma znacznie większą ładowność niż ja+autobus. 
Jednego jeszcze nie opanowaliśmy. Pomidory - za każdym razem któryś się rozpadnie, rozgniecie, rozmaże. Czy to zapakowane na wierch kosza na kierownicy, czy to w sakwie, czy wreszcie - bo i ten motyw był grany - w wiklinowym koszyku na tylnym bagażniku. Za którymś razem potraktowałam to jako przypomnienie. Uczestnicy "w kuchni panny Marple" pamiętają być może "potrawę, której nie było".

Oto jest. Częściowo z dodatkiem dymki. Wiejski, pszenno-żytni chleb z oliwą (toskańską), pomidorami i solą. Wspaniałe śniadanie w piękny dzień, wspaniałe zwłaszcza po trzydziestokilometrowej przejażdżce...

5 komentarzy:

Amber pisze...

Targ w Falenicy...
Słyszałam o nim legendy.
A potrawa,której nie było bardzo w moim stylu.

Pinos pisze...

Amber, postanowiłam wybrać się w zeszłym roku, i wpadłam...

Gąska Malwinka pisze...

KOCHAM PAN CON TOMATE!!!!

Zwłaszcza w katalońskiej wersji z wcieranym pomidorem (jadłam również wersję - wg słów przyjaciół Katalończyków - kastylijską - zmiksowane pomidory+oliwa+czosnek).

Jak pracowałam w Katalonii to koledzy z pracy się śmiali, że mogłabym żyć tylko na pan con tomate :)

Mich pisze...

Ach, wróciły wspomnienia. Ale po kolei - wpis świetny. Przenoszone historie, w dodatku z książką - lubię to.

Pewnego razu miałem jechać pociągiem z Avezzano do Rzymu. Mama kolegi zaoferowała, że przygotuje mi kanapki. Oczywiście zapierałem się bo droga krótka (120km?) ale nie dało się przekonać, by sobie odpuściła. W regionie Abruzzo - środkowym włoskim regionie z wysokimi górami (i niższymi niż w centralnej części półwyspu temperaturami) prawie nie używa się masła! 'Mama' ukroiła dwie kromki pieczywa i przekrojonego na pół pomidora dosłownie wcisnęła w chleb metodą, którą opisałaś.
Przełożyła kromki wędliną, serem. Zapakowała w folię dołączając serwetkę.
Całą drogę myślałem o wykorzystaniu sposobu na pomidor latem. Ubiegłaś mnie:)

Pinos pisze...

Gąsko Malwinko na pewno spróbuję też wersji kastylijskiej :)

Michu dzięki :) u mnie, dzięki rowerowi, wcierane pomidory ostatnio były i pod szynką ;)