Jakieś 10 minut spacerkiem od pekińskiego domu (byłoby krócej, ale trzeba iść naokoło) jest sobie wontoniarnia. Niepozorne, odrapane pomieszczenie, pozbawione jednej ściany, wychodzące na ulicę. Na piecu stoją wysokie wieże z drewnianych sitek do gotowania na parze. A w środku wontonki, dimsumki, czy jak zwał ;o) Dwa lata temu był jeden rodzaj - lekko drożdżowe, pampuchowe ciasto wypełnione grillowaną wieprzowiną. W zeszłym roku pojawiły się kurczakowe sakiewki, w tym zaś - pierożki z nadzieniem mięsnym i nutą orzeszków ziemnych... Wszystko delikatne, rozpływające się w ustach... no i w cenie 4 RMB za porcję...
Nie mogliśmy się oprzeć, i zabraliśmy na wynos. Bardzo na wynos. Wczoraj w mojej warszawskiej kuchni, na bazie gotowych pierożków, powstał obiad chiński, pekińsko-chongqiński...
Pierożki (co prawda nadziewane kapustą) w ostrej, czosnkowo-imbirowej zupie, jedliśmy w Chongqingu, przy nabrzeżu, tuż przed wyruszeniem w dół Jangcy. Coś wspaniałego (i jedzenie, i Jangcy)... Żałowaliśmy, że prawdopodobnie trafiliśmy tam pierwszy i ostatni raz...
- 1 l wody,
- 4-5 ząbków czosnku,
- ok 2,5 cm kłącza imbiru,
- łyżeczka pieprzu syczuańskiego,
- 1 czerwona papryczka,
- 1 podwójna pierś z kurczaka,
- 1 łyżka oleju z orzeszków ziemnych,
- 1 łyżka sosu sojowego,
- trochę dymki,
- garść albo dwie szpinaku (bardziej pasowałaby kapusta pak-choy, ale meyo ;o)
W garnku o grubym dnie podsmażyć na oleju posiekany imbir, czosnek, pieprz i papryczkę. Zalać wodą, doprawić solą, wrzucić kurczaka, zagotować. Kiedy mięso już będzie dobre, można je wyjąć i zużyć do czegoś innego. Dodać sos sojowy i szpinak, krótko podgotować. Na garnku można podstawić sitko do gotowania na parze i podgrzać pierożki. Podawać posyane dymką...
I smacznego.
A na koniec, filmik o tym, jak powstają pierożki. Za kamerą wielce utalentowany Szympans.
I smacznego.
A na koniec, filmik o tym, jak powstają pierożki. Za kamerą wielce utalentowany Szympans.
6 komentarzy:
Nie lubie Cie!
Za te pierozki i za Jangcy!
;D
Witaj Pinosku!
A tak w ogole to bardzo sie stesknilam :)
Skąd w warszawskiej kuchni gotowe pierożki?
Za Jangcy też mogę nie lubić:)
Jeszcze jedno, skoro jesteśmy przy warszawskich miejscach, nie mogę nigdzie znaleźć piniowych orzeszków - czyżbyś wykupowała wszystkie??
Michu, zarówno piniole, jak i pierożki sprowadzam importem własnym z Pekinu ;o) Piniolami mogę się podzielić. A w warszawie ostatnio orzeszki rzucały mi się do oczu tylko w formie paczkowanej - zerknij może na dział z bakaliami...
Import własny z Pekinu- to się nazywa światowe życie!:) Botwinka w placku? A proszę bardzo
"Chodź, jemy, bo nam wystygnie!"
Pozdrowienia dla Narratorki i Kamerzysty :D
Kaja
Prześlij komentarz