12 maja 2009

Chińszczyzna z gotowca ;o)


Jakieś 10 minut spacerkiem od pekińskiego domu (byłoby krócej, ale trzeba iść naokoło) jest sobie wontoniarnia. Niepozorne, odrapane pomieszczenie, pozbawione jednej ściany, wychodzące na ulicę. Na piecu stoją wysokie wieże z drewnianych sitek do gotowania na parze. A w środku wontonki, dimsumki, czy jak zwał ;o) Dwa lata temu był jeden rodzaj - lekko drożdżowe, pampuchowe ciasto wypełnione grillowaną wieprzowiną. W zeszłym roku pojawiły się kurczakowe sakiewki, w tym zaś - pierożki z nadzieniem mięsnym i nutą orzeszków ziemnych... Wszystko delikatne, rozpływające się w ustach... no i w cenie 4 RMB za porcję...
Nie mogliśmy się oprzeć, i zabraliśmy na wynos. Bardzo na wynos. Wczoraj w mojej warszawskiej kuchni, na bazie gotowych pierożków, powstał obiad chiński, pekińsko-chongqiński...
Pierożki (co prawda nadziewane kapustą) w ostrej, czosnkowo-imbirowej zupie, jedliśmy w Chongqingu, przy nabrzeżu, tuż przed wyruszeniem w dół Jangcy. Coś wspaniałego (i jedzenie, i Jangcy)... Żałowaliśmy, że prawdopodobnie trafiliśmy tam pierwszy i ostatni raz...
  • 1 l wody,
  • 4-5 ząbków czosnku,
  • ok 2,5 cm kłącza imbiru,
  • łyżeczka pieprzu syczuańskiego,
  • 1 czerwona papryczka,
  • 1 podwójna pierś z kurczaka,
  • 1 łyżka oleju z orzeszków ziemnych,
  • 1 łyżka sosu sojowego,
  • trochę dymki,
  • garść albo dwie szpinaku (bardziej pasowałaby kapusta pak-choy, ale meyo ;o)
W garnku o grubym dnie podsmażyć na oleju posiekany imbir, czosnek, pieprz i papryczkę. Zalać wodą, doprawić solą, wrzucić kurczaka, zagotować. Kiedy mięso już będzie dobre, można je wyjąć i zużyć do czegoś innego. Dodać sos sojowy i szpinak, krótko podgotować. Na garnku można podstawić sitko do gotowania na parze i podgrzać pierożki. Podawać posyane dymką...
I smacznego.

A na koniec, filmik o tym, jak powstają pierożki. Za kamerą wielce utalentowany Szympans.





6 komentarzy:

Unknown pisze...

Nie lubie Cie!
Za te pierozki i za Jangcy!
;D

Witaj Pinosku!
A tak w ogole to bardzo sie stesknilam :)

Mich pisze...

Skąd w warszawskiej kuchni gotowe pierożki?
Za Jangcy też mogę nie lubić:)

Mich pisze...

Jeszcze jedno, skoro jesteśmy przy warszawskich miejscach, nie mogę nigdzie znaleźć piniowych orzeszków - czyżbyś wykupowała wszystkie??

Pinos pisze...

Michu, zarówno piniole, jak i pierożki sprowadzam importem własnym z Pekinu ;o) Piniolami mogę się podzielić. A w warszawie ostatnio orzeszki rzucały mi się do oczu tylko w formie paczkowanej - zerknij może na dział z bakaliami...

Mich pisze...

Import własny z Pekinu- to się nazywa światowe życie!:) Botwinka w placku? A proszę bardzo

Anonimowy pisze...

"Chodź, jemy, bo nam wystygnie!"

Pozdrowienia dla Narratorki i Kamerzysty :D

Kaja