28 lutego 2013

Noir w Betlejem czyli hummus detektywa

Matt Rees przez długi czas był szefem jerozolimskiego biura magazynu Time. Zna więc klimat miejsc, o których pisze. A pisze znakomicie - czuć to zwłaszcza w oryginale. I zwłaszcze że, jak pisze sam autor, akcja książek oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, a sposób działania morderców i okoliczności śmierci ofiar są autentyczne.

Omar Jussef jest nauczycielem historii. Palestyńczykiem. I zupełnie znienacka - w "Kolaorancie z Betlejem", pierwszej części cyklu, zostaje detektywem. Starszy człowiek, z bolącymi kolanami, pod kosmykiem siwych włosów skrywający łysinę, próbuje rozwikłać zagadki na terenie ogarniętym konfliktami.

Cytując autora: "Omar has been described as the Philip Marlowe of the Arab street, the Hercules Poirot of the Near East, Sam Spade fed on hummus, and Miss Marple crossed with Yasser Arafat."

Polecam w charakterze odmiany od Skandynawii...

"Stół do posiłków znajdował się w małej jadalni we frontowej części domu. Kiedy Omar Jussef tam wszedł, Salwa stawiała właśnie na blacie ostatnią miseczkę z sałatką z bakłażana. 
 - Baba ghanudż to ulubiony przysmak Ejada - wyznała. - Proszę, Abu Ramizie, usiądź tutaj. 
Omar Jussef zajął miejsce u szczytu stołu. Salwa przedstawiła go czterem pozostałym chłopcom. Starsi przyglądali mu się z zainteresowaniem. Młodsi mieli po sześć i siedem lat i rozdzierali chleb na wąskie paski, jakby nie dostrzegając gościa. Stół był zastawiony hummusem i innymi przekąskami - ostrą paprykową pastą turkije i łagodnym jogurtowym serkiem labneh. Wydawało się, że chłopcy najbardziej lubią marynowaną rzodkiew: każdy miał ją na talerzu, pokrojoną w plastry, z kilkoma oliwkami z boku. Omar Jussef otworzył, przypominający pierożek, kubbe. Z wnętrza pszennej skorupki dobył się słodki zapach cynamonu i nasion pinii, którymi było przyprawione mielone jagnięce mięso."*


Przepis banalny, ale wreszcie udało mi się trafić "moje" proporcje:
  • puszka ciecierzycy (400g wraz z zalewą),
  • ząbek czosnku,
  • sok z 1 cytryny
  • sól, pieprz, czerwona papryka,
  • łyżka pasty tahini,
  • oliwa - najlepsza jaką mamy;
  • ewentualnie - woda lub delikatny bulion
 Ciecierzycę dokładnie płuczemy. Bardzo dokładnie, pod bieżącą wodą. Każde ziarenko obieramy z błonki - po pierwsze lepiej się miksuje, po drugie efekt końcowy jest smaczniejszy. Dodajemy sok z cytryny, tahini, rozgnieciony czosnek i miksujemy. W trakcie dolewamy po trochu oliwy; ewentualnie najpierw wody/wywaru, potem oliwy, ale ja wolę czysto oliwny...
Doprawiamy solą, pieprzem i papryką.
W kuchni panny MArple III

____________________
* Matt Rees, Grób w Gazie, Świat książki 2010

4 komentarze:

quinoamatorka pisze...

Bardzo apetyczny ten fragment, Piniu. A po hummusie widać, że ma idealne proporcje :)

Konsti pisze...

To straszne, przegapilam trzecia odslone "W kuchni panny Marple"!!! Nie wiem, jak to sie stalo... To prawda, mialam mnostwo sparw na glowie i rzadko zagladalam do internetu, ale ze tez akurat panna Marple mi umknela! Szkoda.
Czy mam rozumiec, ze nastepna powtorka akcji bedzie za dwa lata?
Pozdrawiam.

An-na pisze...

Przeczytam sobie (z miłości do Jerozolimy) i przygotuję sobie (z miłości do hummusu)

Pozdrawiam!

Maria Por Favor pisze...

Przygotowywałam hummus z własnoręcznie ugotowanej cieciorki, ale jestem ciekawa czy taka z puszki smakuje inaczej czy tak samo.
Dodaję zimnej wody na końcu, bo robi się fajnie jasny, choć po Twoim widać, że taki jest. Może to ta różnica między cieciorką z puszki, a gotowaną w domu :D