Pozyskiwanie praw do zdjęcia ;) trochę trwało. Na tyle długo, że niektórzy zastanawiali się, czy nie zapomnę przepisu. Ale wszystkie muffiny robi się w zasadzie na jedno kopyto, więc nie zapomniałam.
Jeżeli - tak jak w tym wypadku - chcemy muffiny zabrać na piknik, i wiemy, że będzie dużo jedzenia, ale nie wiemy, ile będzie osób, lepszym pomysłem wydaje się forma na babeczki w wersji mini - ta z 24 dołkami. Rewelacyjnym zaś pomysłem piknikowym są papierowe papilotki...
© Grzegorz Millsky Młynarski |
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza (pamiętajmy, żeby przy pieczeniu z termoobiegiem, przykręcić temperaturę o jakieś 20 stopni). W dużej misce mieszamy suche składniki:
- 250 g mąki,
- 150 g cukru,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- szczypta soli,
- 4 łyżki suchego maku,
- łyżeczka mielonego kardamonu,
- skórka otarta z dużej cytryny,
- pół szklanki jogurtu,
- pół szklanki mleka,
- 2 jajka,
- 2 łyżki bezsmakowego i bezzapachowego oleju,
- sok wyciśnięty z cytryny.
Dołki w blasze wykładamy papierowymi lub silikonowymi papilotkami (jeżeli ich nie mamy, smarujemy masłem lub olejem, zaś jeżeli używamy silikonowych, a muffiny oddajemy mężczyźnie, uprzedzamy go, że "papierki" mają wrócić...). Wlewamy płynne składniki do mąki, mieszamy niezbyt energicznie i nie za długo - ot tyle, by nie było suchej mąki. Porcjujemy. Ja jestem w tym tak oszczędna, że oprócz 24 "mini" wyszło mi też 6 dużych muffinów...
Pieczemy do suchego patyczka - maksymalnie 15-20 minut...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz