Zupa z czerwonej soczewicy, mimo uwodzicielskiego aromatu, jest tak prosta w przygotowaniu, jak sugeruje to jej nazwa. Mardżan zawsze gotowała soczewicę, zanim wzięła się do smażenia posiekanej cebuli i czosnku z przyprawami na dobrej, wonnej oliwie z oliwek. A gdy wreszcie bulion połączony został z soczewicą i cebulą, smakowita zupa jeszcze przez pól godziny dochodziła pod przykryciem na wolnym ogniu, aby przyprawy oddały smak chłonnym cebulowym piórkom.(...)
Posiekaną cebulkę przesmażyła następnie w oliwie z oliwek, przewracając drobne kawałeczki na wszystkie strony, aby nabrały chrupkości, ale nie pociemniały, po czym odstawiła skwierczący smakołyk na bok: miał służyć do posypywania zupy spodziewanych klientów . Mardżan uważała smażoną cebulkę za najlepszy składnik swojej zupy za czerwonej soczewicy - bo czyż nie jest tak, że najskromniejsza czynność daje często największą satysfakcję?*
Książka Marshy Mehran Zupa z granatów jest jednym z moich ulubionych czytadeł na pochmurne dni. Ale dotąd tylko myślałam o zawartych w niej przepisach, wyobrażając sobie smaki. Wreszcie postanowiłam spróbować. Telefonicznie upewniłam się, że w domu jest czerwona soczewica. Przechodząc koło anglojęzycznej księgarni sprawdziłam przepis oryginalny, podejrzewając, że polskiej tłumaczce standardowo pomylił się kminek z kuminem. I faktycznie - cumin jak byk. I nie byłam przygotowana na jedno - w jedynym otwartym sklepie, brak zdatnej do jedzenia cebuli. Cebuli owszem, trzy czy cztery skrzynki. Skrzynki? skrzynie! Tyle że wszystko szaro-czarno-sino-zgniło-spleśniałe. Zmęczona, zła, głodna w chwili szaleństwa chwyciłam dwa wielkie pory.
Już w domu w małym garnku zalałam soczewicę wodą i postawiłam na gazie. Umyłam pory i przygotowałam je do siekania. W duży garnek wlałam oliwę. Zabrałam się za czosnek i przyprawy i... tknęła mnie wszechobecność "7" w przepisie... zerknęłam do zlewu, gdzie leżała jedyna w domu cebula, przeznaczona na posypkę i ... sześć kawałków pora. I śmiejcie się, śmiejcie, ale przez chwilę poczułam coś, jakby muśnięcie magii...
Składniki:
- 400 g (2 szklanki) soczewicy czerwonej,
- 7 cebul (u mnie cebula + dwa pory), posiekanych - na przykład w "ćwierćksiężyce",
- 7 ząbków czosnku, wyciśniętych przez praskę,
- 4 łyżeczki mielonego kuminu,
- 1 łyżeczka kurkumy,
- 2 łyżeczki ziaren czarnuszki (podobnież można zastąpić pieprzem, tylko po co),
- oliwa,
- 7 szklanek rosołu drobiowego (przyznaję, był z kostki; nie zawsze się ma co się chce, drób sklepowy przybierał te same barwy wojenne, co cebula, może tylko ciut mniej natężone... jeszcze),
- 3 szklanki wody + woda do zagotowania soczewicy,
- sól;
W średnim garnku zalewamy soczewicę wodą i gotujemy bez przykrycia, na mocnym ogniu, jakieś 9 minut. Po tym czasie nasza czerwona soczewica będzie już żółta... W dużym garnku (naprawdę sporym) na patelni rozgrzewamy oliwę. smażymy 6 cebul (lub wszystkie pory) z kuminem, kurkumą i czosnkiem. Gdy zrobią się miękkie, złotawe, dodajemy soczewicę, rosół i 3 szklanki wody. Doprawiamy solą (ostrożnie) i wsypujemy czarnuszkę. Gdy zawrze, przykręcamy gaz i parkoczemy pod przykryciem na małym ogniu.
W tym czasie na niewielkiej ilości oliwy smażymy siódmą cebulę, lekko osoloną - ja robiłam to na małym ogniu, tak że karmelizowała się i obsuszała... wyszła najlepsza na świecie prażona cebulka. Podajemy zupę przybraną odrobiną (większą lub mniejszą). Jemy z zachwytem.
Wersja porowa jest naprawdę świetna. Cebulowa jeszcze przede mną ;)
__________________________* Marsha Mehran, Zupa z granatów, W.A.B., Warszawa 2006
4 komentarze:
muszę wreszcie przeczytać tę książkę :) Przepis zapamiętany ;-)
Oj, koniecznie :) Co prawda "kwiatki" tłumaczki (wszechobecna oliwa z oliwek, wrrr) czasem irytują, ale i tak się podoba :)
ostatnio mam sezon na soczewicę i zjadam w różnych formach. Nawet sobie ukruszyłam jedynkę na soczewicy parę dni temu - chyba jakiś kamyk był w mojej paście z zielonej soczewicy. Także zupą zrobiłaś mi wielką frajdę, chętnie zrobię z Twojego przepisu.
Pozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
Ej, ale zupna jesteś Pinos ostatnio :) Wiesz, ja też w zupy idę... Jakoś mam teraz na nie największą ochotę, bo jednak najlepiej rozgrzewają.
Prześlij komentarz