03 września 2010

Tybetańskie pierożki Momo z wołowiną


Przepis, znaleziony na stronie hot sour salty sweet.com pochodzi z książki Beyond the Great Wall: Recipes and Travels in the Other China autorstwa Naomi Duguid i Jeffrey'a Alforda. Nieopatrznie powiedziałam w domu głośnio "przepis na tybetańskie pierożki" i Książę Małżonek, zafascynowany Tybetem i zawsze gotów zjeść dobre pierożki, zaczął patrzeć "kotem ze Shreka"...
Czytałam niedawno bardzo sympatyczną książkę Zagubiony w Chinach: Prawdziwa historia człowieka, który próbował zrozumieć Państwo Środka czyli jak zjeść żywego kalmara*. Polecam ją zwłaszcza tym, którzy w Chinach byli, i chcą z uśmiechem na twarzy przypomnieć sobie pewne absurdy i klimaty. Ja co chwile wybuchałam śmiechem, i czytałam urywki Księciu Małżonkowi, kończąc "a pamiętasz...". Autor opisuje także swój krótki pobyt w Tybecie, i zaskoczenie, że dość powszechnie jada się tam mięso - jaka. Po czym stwierdza, że widocznie na tych wysokościach nie można sobie pozwolić na rezygnację z białka zwierzęcego... Ten fragment przypomniał mi się podczas lepienia momosów(czy też, jak je w domu nazwaliśmy, momsów), które najczęściej na naszych wysokościach n.p.m. widuje się w wersji wegetariańskiej...

Składniki ciasta:
  • 4 szklanki mąki pszennej (i trochę do podsypywania),
  • 2 szklanki letniej wody,
  • 1/2 łyżeczki soli,
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej.
Mąkę, sól i sodę wymieszać w misce. Dodać wodę, zagnieść ciasto (dość lepkie). Przenieść na lekko omączony blat i wyrobić, aż stanie się gładkie i elastyczne. Odstawić owinięte folią na dwadzieścia minut do pół godziny.

Składniki nadzienia:
  • pół kilo chudej wołowiny lub jagnięciny (użyłam udźca wołowego),
  • 6 dymek (szklanka posiekanej),
  • 1/4 szklanki liści selera (lub zastępczo kolendry),
  • 2 łyżki startego imbiru,
  • 1/2 łyżeczki pasty chilli, lub dwie suszone papryczki,
  • 2 łyżeczki soli
Wołowinę oczyścić z błonek i tłuszczu. Pokroić na 3 - 4 kawałki, wrzucić do torebki i przemrozi 10-15 minut. Do blendera włożyć mięso i cebulki. Zmiksować krótkimi seriami - pulsacyjnie. Dodać resztę nadzienia, raz jeszcze krótko zmiksować. Przełożyć do miski, i krótko schłodzić - będzie łatwiejsze w nakładaniu.

Zapach tego nadzienie sprawił, że zamarzył mi się tatar... tatar z dymką, chilli i imbirem...

Bambusowe koszyczki do gotowania na parze należy lekko przesmarować wewnątrz olejem.
Ciasto podzielić na trzy części. Dwie zostawić pod przykryciem, a tę pierwszą podzielić na 8 równych części, z których każdą rozwałkować na placek o mniej więcej dziesięciocentymetrowej średnicy (podsypywanie mąką może być konieczne). Na środku każdego placuszka układać łyżkę nadzienia, zlepić sakiewkę. Układać zlepieniem do góry w koszyczkach (zostawiając każdemu pierożkowi trochę miejsca, iż urośnie). Gotować na parze jakieś 15 minut. Przerobić resztę ciasta i nadzienia...

Autorzy zasugerowali dwa sosy:

pomidorowo-imbirowy chutney
2 łyżki oleju z orzeszków ziemnych,
1/4 łyżeczki kuminu,
1/2 szklanki drobno posiekanej (lub startej) cebuli,
2 łyżki imbiru,
łyżeczka soli,
1/4 kg pomidorów (obranych ze skórki),
pół szklanki posiekanej kolendry.

W garnku o grubym dnie rozgrzać olej, wsypać nasiona kminu rzymskiego, podprażyć jakieś 20 sekund. Dodać cebulę, imbir i pół łyżeczki soli. Poddusić mieszając, aż cebula się zeszkli. Dodać pomidory pokrojone w cząstki, przesmaży minutę aż puszczą sok, zredukować płomień i dusić pod przykryciem około 10 minut. Po tym czasie zdjąć przykrywkę i odparować jeszcze trochę. Doprawić resztą soli - jeżeli będzie taka potrzeba. Tuż przed podaniem dodać posiekaną kolendrę.
sos sojowo - imbirowy
1/2 szklanki sosu sojowego,
1/4 szklanki ciemnego octu (lub octu ryżowego),
2 łyżki imbiru pokrojonego w drobne paseczki

Wszystko razem wymieszać.

Pierożki trzeba jeść ostrożnie - ze środka, podobnie jak z kołdunów, może wypłynąć gorący "rosół". Odgrzewane nie są tak dobre, ale dają radę ;)

_________
* Maarten J. Troost, Wydawnictwo Dolnośląskie 2010

14 komentarzy:

Iv pisze...

Mam tą księżkę :). no dobra.. mam wszystkie ich książki :). świetny przepis, jeszcze nie probowalam, na pewno sie skusze.

Zielenina pisze...

jakby były bez mięsa to bym zjadła :P

dorota20w pisze...

ależ to musi być smaczne !

Pinos pisze...

Iv ja jeszcze żadnych ich książek nie mam na własność - z uwagi na to, że poszalałam już w tym miesiącu kulinarnie, korzystam z netu i egzemplarzy pożyczonych od Quinoamatorki.

Poki zostałam namówiona na zakup genialnej książki o azjatyckich pierożkach, będzie coś i dla Was :)

Dorotko nadzienie jest niesamowite... a co do ciasta, to muszę jeszcze popracować nad formowaniem, by były takie jak chińskie...

Kuba pisze...

Brzmi bardzo ciekawie! Zapisałem! Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

aż mnie chętka naszła

bryssska pisze...

super, chętnie wypróbuje

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Bardzo podoba mi się przepis, Od dawna "chodzą" za mną takie pierożki - bardzo fajnie, że je u siebie pokazałaś, bo z pewnością skorzystam z Twojej wersji!
Pozdrowienia!

Karmel-itka pisze...

imponujące te pierożki. podoba mi się ich 'wnętrze'. intrygujące smakowo. i ten cudowny sos... ;]

thiessa pisze...

Tak na prawde momo sa tybetanskie. W jednej ksiazce mam instrukcje formowania momo na trzy sposoby. Przy naszych pierogach to wyzsza szkola jazdy. Ja wysiadam. Mam w planie, ale na pewno nie bede wygladac profesjonalnie:-)

LidKa pisze...

Nadzienie bardzo mi się podoba, tylko nie wiem czy lubię lepić pierogi:P
:*

majka pisze...

Zaciekawily mnie te pierozki. Jeszcze nie robilam nigdy nic w takich bambusowych koszyczkach.

Pinos pisze...

Kubo, Anno-Mario również pozdrawiam :)

Brysssko mam nadzieję, że podzielisz się efektami

Karmel-itko sos na pewno wypróbuję jeszcze w innych konfiguracjach...

Thiesso że momo są tybetańskie, to wiem :) ale ich kształt ewidentnie kojarzy mi się z Chinami... a co do formowania momo - mogłabyś mi podesłać te instrukcje?

Lideczko lubisz, lubisz :)

Majko bambusowe koszyczki są przyjazne w użytkowaniu...

Gosia pisze...

Ja poprosze koniecznie jednego pierozka z tego koszyczka :)
Pozdrawiam :)