01 stycznia 2010

Sylwestrowe mule


Całe towarzystwo, zgromadzone na wczorajszej imprezie, prócz wielu wspólnych cech, ma też tę, że "uwielbia proste, chłopskie jedzenie"... Takie na przykład, jak ostrygi biedaków - małże, mule, omułki... jak zwał, tak zwał...
Wczoraj, obok klasycznych "po marynarsku" pojawił się garnek pikantnych, z orientalną nutą. Ja osobiście wpadłam i przepadłam. Nawet Książę Małżonek (niemulowy, jak już wiecie) dziś westchnął "takie mule jak te drugie, to bym schrupał"...
  • 2 kg muli (tym razem w LaMaree zamówiłam holenderskie "super"),
  • szklanka wina, białego wytrawnego,
  • 4 łodygi trawy cytrynowej (białe części),
  • 1 papryczka chilli,
  • 4 ząbki czosnku,
  • 2 szalotki (lub dymki),
  • kawałek (2 cm) imbiru,
  • łyżka oliwy,
  • 2 łyżki masła,
Mule należy wyszorować, zeskrobać ewentualne przyczepy z muszli i oderwać brody. Te holenderskie, pakowane próżniowo, są już całkiem, całkiem (łatwiejsze w obsłudze, niż normandzkie). Dokładnie opłukać pod bieżącą zimną wodą i osuszyć. Wszystkie mule, które są otwarte, i po lekkim stuknięciu o stół nie chcą się zamknąć, należy wyrzucić.
W dużym garnku o grubym dnie, na oliwie, podsmażamy drobno posiekane szalotki, czosnek, trawę cytrynową, papryczkę (u nas bez pestek) i imbir (ten w paskach). zalewamy winem, wsypujemy mule. Nakrywamy i gotujemy aż się pootwierają.
Wyciągamy mule do dużej miski (wyrzucamy wszystkie, które się nie otworzyły), a płyn spod gotowania zaciągamy masłem. Z powrotem wsypujemy małże, lekko podgrzewamy, i podajemy na stół. Z bagietką do wysysania sosu :)

Święta 2009

3 komentarze:

kuchasia pisze...

Mniam, mój małżonek byłby zachwycony, podobnie zresztą jak ja, uwielbiamy takowe smaczki!!pozdrawiam noworocznie!

ptasia pisze...

Pinosku, ja takie małże zawsze i wszędzie. Wszystkie małże ;)
I z dużą ciekawością obejrzałam zalinkowaną stronę...

Unknown pisze...

u nas też były mule 31 grudnia, ale na obiad :) w 6 osób rozpracowaliśmy 3kg muli:)
przy następnej okazji wypróbujemy Twój pomysł :)

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, Pinosku!