Chiński "supermarket" i chiński targ. Dwa miejsca, po których błąkam się z obłędem w oku. Wielość zapachów (teraz już wiem, że w supermarkecie pachnie mieszanką "13 aromatów"; to takie 5 smaków dla zakręconych), faktur i kolorów. Owoce, warzywa. Mięso i ryby. Dział kiszonek (do niego wrócimy w którymś z dalszych postów). Tajemnicze słoiczki z etykietami pokrytymi krzaczkami. Oleje, octy, sosy... Czy można się więc dziwić temu, że zawsze mamy nadbagaż?
Weźmy na przykład zestaw grzybów azjatyckich. Na godzinie 11 świeże shitake (dostępne już i u nas, choćby w Makro C&C). Dalej - zgodnie z ruchem wskazówek zegara - Bunapi-shimeji, boczniakowate cudo i wreszcie grzyby Enoki (złote igły).

Zasada jest prosta. Przygotowujemy makaron (u mnie wielkie sprzątanie kuchni - chow mein i spaghetti).
W tym czasie filet z piersi kurczaka kroimy w kawałki (kostkę, paski...). Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju fistaszkowo-sezamowego (boski wynalazek - delikatniejszy niż sezamowy, o świetnym aromacie). Wrzucamy kurczaka, posypanego połową łyżeczki przyprawy 13 aromatów. Obsmażamy, dodając sos hoisin (łyżkę), słodki sos sojowy (też łyżkę) i jedno posiekane chilli. No i może odrobinę wina ryżowego do smaku. W połowie smażenia dodajemy pokrojone w kawałki szparagi (główki można wrzucić ciut później) i grzyby - shitake i boczniaki w paskach, a bunapi i enoki w całości.
Mieszamy z makaronem.
Przepraszam za niedokładność przepisu, ale nie ukrywam, że tak właśnie wygląda moje gotowanie... Sięgam ręką na blat i do lodówki, wyciągam rożne składniki, mieszam i... czekam czy nie wybuchnie. Potrafię zastąpić papryczkę chili w chińskich potrawach harissą (bo czemu by nie), i wymieszać makaron chiński z włoskim ;o). Grunt to dobra zabawa - taka jak dwa tygodnie pt. "Szparagi w kuchni".

PS. Szparagi zdecydowanie przełamują chińskość, i naprawdę świetnie się komponują z kurczakiem i grzybami...