Dziś naprawdę zmarzliśmy. W pięknie ośnieżonej, słonecznej Warszawie było -14 stopni, autobusy jeździły jak chciały (tzn. prawie nie jeździły), i od stóp podstępnie wkradała się wilgoć (nawet najlepsze skórzane botki w końcu zaczną pić wodę). Po głowie chodziło mi coś ciepłego, mięsnego, rozgrzewającego...
Kupiłam więc ponad kilogram udźca wołowego i czekałam na natchnienie. Przyszło wraz z paczką węgierskiej mielonej papryki "gulaszowej" i flaszką pełną octu śliwkowego Olgi Smile. Mam nadzieje, ze takie natchnienia odwiedzać będą mnie częściej, a może nawet zamieszkają na stałe...
1,3 kg udźca wołowego, pokrojonego w kostkę
4 spore cebule, pokrojone w piórka
150 g suszonych śliwek
3 łyżki papryki (wymieszałabym słodką z ostrą w proporcjach 3:1)
2 szklanki wody
190 g koncentratu pomidorowego 30% (po jakichś zakupach musze spróbować wymienić wodę i koncentrat na pulpę pomidorową)
pół szklanki octu śliwkowego,
sól, pieprz, olej do smażenia
2 listki laurowe, 3-4 ziela angielskie,
kilka(naście) kropel tabasco
Mięso należy szybko przesmażyć na oleju i przełożyć do dużego garnka. Na tej samej patelni poddusić cebulę (pod koniec posypać ją papryką), dodać do mięsa. Całość doprawić solą i pieprzem, zalać octem i wodą, domieszać koncentrat pomidorowy, wrzucić śliwki i przyprawy. Dusić do miękkości na małym ogniu.
4 komentarze:
O mamoooo, jak ja lubię takie sosy... :) Mięso mogłabym zostawić (chociaż i tak je zjadam ;-) ), ale piętka chleba zanurzona w takim sosiku...mniammmm... niebo w gębie! :)
No, no, ta kreatywność poszła w całkiem dobrą stronę...
Małgosiu, ja też uwielbiam sosy mięsne z chlebem... Ale is samo długo duszone mięso wołowe, takie rozłażące się "na kłaczki" jest pyszne...
A co do natchnienia Ptasiu - właśnie dlatego chciałabym, żeby zostało ;o)
Mięsa duszone po prostu uwielbiam, a śliwki to dodatek wspaniały. Piękne!
Prześlij komentarz